Z Francji na warszawską Wolę – przyjazna wszystkim klubokawiarnia Kids & Friends

Agata Pietrow historie kawiarnia Kids&Friends klubokawiarnia miejsca Warszawa

Sympatyczne miejsce spotkań dla małych (Kids) i dużych (Friends) na warszawskiej Woli, stworzone przez uroczą Agatę, która mimo braku doświadczenia w gastronomii dała radę zrealizować swoje marzenie o kawiarni. O blaskach i cieniach swojej pracy oraz czynnikach, które złożyły się na sukces tego miejsca opowiada Agata Pietrow, właścicielka kawiarni Kids & Friens.

k_f_5

Od kiedy kawiarnia Kids&Friends jest na rynku?

W czerwcu minęły 2 lata, także mam nadzieję, że najtrudniejszy okres za nami. Dużo się nauczyliśmy, wiele się zmieniło u nas, a rynek zweryfikował niektóre nasze pomysły, które mieliśmy na początku.

Jak w tym czasie reagowaliście na uwagi gości?

Widzieliśmy, że niektóre rzeczy które w teorii wydawały się fajne, po prostu nie działają. Podam Ci przykład – dysponujemy dwoma piętrami, na dole poza częścią kawiarnianą był plac zabaw. Wydawało nam się to idealnym rozwiązaniem, na papierze wyglądało to fajnie – dzieci blisko rodziców, którzy dzięki temu mogą spokojnie wypić kawę. W praktyce okazało się, że dzieci biegają jednak po całej kawiarni, blisko kuchni, na drodze baristów podających zamówienia, nie było to do końca bezpieczne i komfortowe rozwiązanie. Przenieśliśmy więc kącik dla dzieci na górę i okazało się, że jest to o wiele bezpieczniejsze rozwiązanie, bo jest spokojniej. Dzięki temu kawiarnia nadal jest przyjazna dla rodziców z dziećmi, ale stała się bardziej dostępna dla osób, które szukają u nas ciszy i spokoju.

k_f_10

Co było motywacją do otwarcia kawiarni?

Myślę, że każdy skrycie marzy o tym, żeby mieć swoją kawiarenkę. Nie miałam wcześniejszych doświadczeń w gastronomii, ale pracowałam z dziećmi – prowadziłam przedszkole i żłobek, gdzie stworzyła się społeczność, szukająca dla siebie miejsca do spotkań. Ja też mam swoje dzieci i sama zawsze lubiłam z nimi wychodzić do różnych ciekawych miejsc, do kawiarni. Te wszystkie doświadczenia plus marzenie o własnej kawiarni, co wtedy wydawało mi się takie fajne i łatwe (śmiech), urzeczywistniło się w tym miejscu. Zaczęło się od marzenia i voila… jest kawiarnia.

I sama ja otworzyłaś?

Tak, nie dość że sama to jeszcze na odległość, bo w tamtym czasie mieszkałam we Francji. Nie było mnie na miejscu, ale miałam wsparcie wielu osób. Co jakiś czas przylatywałam, żeby doglądać remontu, załatwiać, podpisać różne rzeczy. Moja przyjaciółka jest architektką i ona bardzo mi pomogła tworząc projekt całej technologii, uzgadniała go z sanepidem, pilnowała remontu. Na szczęście mam kilka zaufanych osób, które były na miejscu, gdy mnie tu nie było. Bez tego na pewno to by się nie udało. Ja natomiast byłam w pełni odpowiedzialna za wystrój wnętrza, także na odległość.

k_f_17

Co w takim razie, na tym etapie, sprawiało Ci największą trudność?  

Myślę, że moja naiwność wynikająca z braku doświadczenia, przekonanie że jakoś to będzie. Miałam piękne miejsce, bardzo dobrą kawę, drogi ekspres, smaczne ciasta, wydawało mi się, że to powinno wystarczyć. Z biegiem czasu okazało się, że to nie wystarcza, a ludzie chcą więcej – porządnie zjeść. Dość szybko zmieniliśmy godziny otwarcia, tylko dlatego, że klienci chcieli jeść u nas śniadania, co naturalnie wpłynęło na zmiany w menu.

Kim są wasi Klienci? 

Jak sama nazwa wskazuje, są to zarówno kids, czyli dzieci w każdym wieku, jak i friends – dorośli, którzy przychodzą do nas na spotkania biznesowe, plotki, czy popracować na komputerze. W tygodniu więcej gości to dorośli, w weekendy dominują rodziny z dziećmi. Funkcjonujemy jako klubokawiarnia, ponieważ tworzymy całkiem zróżnicowaną i ciekawą ofertę zajęć dla dzieci. Ruszyliśmy właśnie z nowym projektem „Randkuj Warszawo”, także zapowiadają się także imprezy dla dorosłych.

k_f_6

Co Cię najbardziej zaskoczyło podczas otwierania Kids&Friends?

No chyba samo to, że się udało otworzyć (śmiech), mimo że fizycznie mnie tu nie było nawet już po otwarciu. Wróciłam z Francji dopiero 3 miesiące później. Czas szybko pokazał, że naprawdę powinnam być na miejscu i tego pilnować. Wróciłam i oczywiście szybko okazało się, że nie jest tak łatwo i przyjemnie, że nie przychodzę tu posiedzieć przy kawie, spotkać się ze znajomymi, tylko jest to bardzo ciężka praca. Nieraz sama musiałam pracować za barem. Obecność właściciela jest bardzo ważna, kształtuje charakter miejsca. Od tamtej pory jestem tu w zasadzie cały czas, chociaż planuję pewne zmiany i marzę o wsparciu dobrego managera, który tchnie w to miejsce nowa energię. Cały czas łączę tę pracę z drugą działalnością – prowadzeniem żłobka i przedszkola, więc obowiązków jest naprawdę sporo.

Jeśli ktoś, kto chciałby otworzyć swoją kawiarnię, spytałby Cię o radę, co byś powiedziała?

Powiedziałabym, że warto zainwestować w pomoc osoby, która ma doświadczenie, żeby oszczędzić sobie licznych błędów na początku. Ta wiedza jest bezcenna, ja sama większość rzeczy robiłam intuicyjnie, żadnej większej katastrofy nie było po drodze, jednak prawdopodobnie uniknęłabym w ten sposób wielu niepotrzebnych decyzji i wydatków.

k&f_18

Gdzie i jakich pracowników szukasz?

To jest temat rzeka, podobno od jakiegoś czas jest na rynku spory problem z ludźmi do pracy. Umawiają się na spotkanie, ale nie pojawiają się na rozmowach, jesli przychodzą na okres próbny, to nagle znikają, nic nie mówiąc. Nie wiem jaka jest recepta, trzeba dobrze trafić. Szukam ludzi na Facebooku, przez portale typu olx, wysyłałam bezpośrednio ogłoszenia na uczelnię.

Stawiasz na osoby z doświadczeniem? 

Szukam osób, które chcą się uczyć i są pozytywnie nastawione do ludzi i chcą pracować. Tutaj wszystkiego można się nauczyć, szkolimy pracowników sami, pomagają nam też nasi dostawcy, doświadczenie nie jest więc żadnym wyznacznikiem.

W czym upatrujesz sukces kawiarni?

Przede wszystkim w determinacji i chęci do działania. Przetrwaliśmy te trudne dwa lata, mam wrażenie, że jest już łatwiej, ale ważna w tym czasie była konsekwencja, obrany na początku kierunek, bo mocno w niego wierzyłam. Starałam się w tym czasie nie ulegać chwilowym modom, ale słuchałam też naszych klientów, wprowadzając zmiany na podstawie ich uwag. Wiele razy zastanawiałam się nad tym, czy pomogła nam lokalizacja. Ja uważam, że jest trafiona – niby miedzy starymi blokami, ale jednak blisko biur, w sąsiedztwie hostelu, dzięki czemu trafia do nas wielu turystów. Konsekwencja w działaniu, miejsce, ludzie, ogólne nastawienie „na tak” – to wszystko razem sprawiło, że mamy się dobrze i planujemy dalszy rozwój.